W najnowszym numerze...

×

Wiadomość

Failed loading XML...

Wywiady i rozmowy

W tym miejscu prezentujemy rozmowy i wywiady udzielone Salonowi Literackiemu przez znane i ciekawe postacie ze świata kultury.

 

Sławomir Płatek: Anno

Anna Kalina Modrakis: Tak, Sławku?

S.P.: Chciałbym więc tak, jak się umówiliśmy zadać ci kilka pytań. Czy możemy przejść do meritum?

A.K.M.: Chciałabym trzymać się jak najdalej od meritum.

Paweł Łęczuk: Zacznijmy może od tytułu Twojej debiutanckiej książki. Co dokładnie oznacza i skąd pomysł?

Paweł Podlipniak: „Aubade Triste” to „Smutna pieśń miłosna (śpiewana o poranku)”. Wywodzi się z tradycji prowansalskiej poezji śpiewanej, ze średniowiecza.  Początkowo był to rodzaj pieśni, którą  truwer śpiewał ukochanej pod balkonem, by przebudzić ją ze snu. Aubada to też forma literacka stosowana przez wielu poetów na przestrzeni wieków przez różnych poetów. Pisali aubady np. Larkin i Iwaszkiewicz.

Paweł Łęczuk: Pod koniec zeszłego roku, po dość długiej przerwie ukazały się Twoje dwie książki. Powiedz może na początek, jak to się stało, że w tym samym czasie wydałeś dwa tomy wierszy.

Marcin Orliński: Publikacja dwóch tomików w tym samym czasie była trochę przypadkowa. Moja druga książka poetycka Parada drezyn miała się ukazać dwa lata wcześniej w Wydawnictwie Zielona Sowa, gdzie w 2006 roku opublikowałem debiutancki tom Mumu humu. Niestety, słynna seria „Biblioteka Studium” przestała istnieć, a ja przez następne miesiące szukałem nowego wydawnictwa. Wtedy propozycję złożył mi Przemek Owczarek, który prowadzi serię poetycką przy czasopiśmie „Arterie”. Jeśli zaś idzie o moją najnowszą książkę Drzazgi i śmiech, to nie miałem z nią aż tylu przygód, co z poprzednią. Tomik ukazał się w poznańskim wydawnictwie WBPiCAK dosłownie kilka miesięcy po tym, jak jego pierwszy projekt przesłałem mailem Mariuszowi Grzebalskiemu. Terminy obu publikacji pokryły się więc przypadkiem.

Paweł Łęczuk: Właśnie ukazała się Twoja druga książka. Wczoraj z tej okazji miałaś spotkanie autorskie w Łodzi. Powiedz jak było?

Teresa Radziewicz: Nigdy za bardzo nie pamiętam swoich spotkań, nie pamiętam co mówiłam, wiem tylko, że czytałam (śmiech). Spotkanie bardzo miłe, zwłaszcza, że przyjechałam, zobaczyłam książkę, której druk skończył się kilka dni wcześniej – bardzo estetycznie wydana. Cóż więcej mogę powiedzieć o wieczorze poetyckim własnym (śmiech)?

Paweł Łęczuk: Dlaczego Magdalena Gałkowska, laureatka konkursu im. J. Bierezina 2008 r., autorka książki "Fabryka tanich butów" unika spotkań autorskich jak ognia?

Magdalena Gałkowska: Nie wiem, czy "jak ognia", ostatnie spotkanie autorskie miałam w Poznaniu, w lipcu 2010 r. z Edem Pasewiczem jako prowadzącym, więc zdarza się, że uprawiam głośne czytanie (śmiech). Przyznam się natomiast, że za tym nie przepadam, zżera mnie trema i czuję się nieswojo w roli gwoździa programu, trochę jak słoń w składzie porcelany. Jeśli natomiast mam zaufanie do osoby prowadzącej takie spotkanie, to na pewno jest mi łatwiej przezwyciężyć obawy i finalnie okazuje się, że nie taki diabeł straszny.